czwartek, 12 kwietnia 2018

Zostaniesz na zawsze moją tajemnicą.

Przestałem się łudzić. Zdałem sobie sprawę, że kłamstwo powtarzane każdego dnia, stało się prawdą. Co za absurd. Ja nim oddychałem.
Budząc się niezmiennie od dziesięciu lat o szóstej nad ranem znów zasypiałem. Nie, nie Moja Droga! Niech Ci się nie wydaje, że mówię tu o śnie fizycznym. Zasypiałem w myślach o Tobie, które raniąc mnie, jednocześnie obdarzały pewnym uczuciem ulgi.
To niemożliwe, by człowiek dobrowolnie mógł zadawać sobie ból w taki sposób, jak czyniłem to ja. Ty byłaś początkiem i końcem tej miłosnej Apokalipsy.
Nie ma większej zbrodni od zabicia samego siebie, ale wewnętrznie kochana. Ja tego dokonałem i wiem, że nic gorszego zrobić nie mogłem.
Najpierw zacząłem od jednego papierosa dziennie. Od tak, na wyluzowanie, rozumiesz? Chyba Cię nie zaskoczę, gdy powiem, że dzisiaj żyję pośród dymu. Jest wszędzie, w moim mieszkaniu, przed mymi oczyma, nawet we mnie. Ale to w sumie logiczne. Stał się nawet moim przyjacielem, który zabija, ale dobry i taki. Nigdy innego przecież nie miałem. Mówili mi, bym zawsze cieszył się, nawet z najdrobniejszych rzeczy, więc otóż właśnie to czynię.
Proszę, nie uciekaj. Niech moja ironia nie pozbawi Cię spokoju ducha. Wybacz, ale od dawna nie mówiłem o sobie, więc gdy nadażyła się okazja to nie chcę jej przegapić. Korzystaj, mówili. I otóż właśnie korzystam.
Ale do czego początkowo dążyłem? No tak! Oczywiście. Mówiłem o wyzbyciu się samego siebie.
A więc po "mym nowym przyjacielu" nadszedł dziwny ktoś. Mówię o nim "ktoś", gdyż tylko stworzenie o ludzkich cechach, może wywrzeć na człowieka taki wpływ, nawet jeśli twór ten rozpatrujemy chociażby pod względem metafizycznym. Coś mnie zaczęło uwierać. W sumie to nie byle jakie coś, tylko wszystko.
Przeszkadzali mi ludzi, których spotykałem na ulicy. Wiem, nie byli temu winni. Nawet raz zdażyło się coś niesłychanego. Siedziałem na ławce w parku, oczywiście tej najbardziej ukrytej, za krzakiem dzikiej róży. Nawet ładnie pachniało, wiesz? Ale to teraz nieistotne. Podeszła wtedy do mnie. Muszę przyznać, nawet ładna, zgrabna i o dziwo wyglądała na inteligentną osóbkę. Dziwne to było natarcie, bo nie wiem, jak inaczej to nazwać. Przyszła, usiadła, zerknęła na mnie tymi swoimi morskimi oczyma i odeszła. Ułamek sekundy. Nic więcej. Ale to wystarczyło, by przeszedł mnie dreszcz, jak gdybym wówczas znajdował się w Krainie Wiecznego Lodu. A przecież był środek lata. Zrozumiałem wtedy, że nie jestem sam, że innych też zraniono i że cierpienie nas kocha. Wszystko to odczytałem z jej oczu. Wystarczyła chwila.
Od tamtego momentu zobojętniałem. Przestałem czuć się wybraną jednostką, której cierpienie miało podnieść ludzkość z tych moralnych dolin.
I to był koniec.
Jestem zimny.
Dlatego piszę do Ciebie, by się ogrzać, bo tylko wspomnienia o Tobie podtrzymują płomyk, który nie wiem jakim cudem, ale jeszcze się tli. Tylko one.
I nie ma znaczenia, że zaraz schowam ten list do dębowego pudełka zamykanego na kluczyk w kształcie wieloryba.
I nie ma znaczenia fakt, że takich listów, jak ten, schowałem tam już tysiące.
Nie bój się, nie zaadresowałem ich do Ciebie, nie ma tam o Tobie żadnej wzmianki. Nikt nie pozna Twojego imienia. Zostaniesz na zawsze moją tajemnicą. Przecież tak właśnie Ci obiecałem.


poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Może zbyt często uciekałem od świata w morze, by chociaż przez chwilę poczuć samotność. W pewnym momencie przeniknęła ona moją duszę, ciało, wszystkie myśli, całego mnie w każdej możliwej sferze. Uciekałem przez całe życie, czując na barkach oddech wewnętrznego wroga. Dziś nadal uciekam, bo ta forma bytu stała się składnikiem mojej krwi. I nie umiem inaczej funkcjonować. Więc wybacz mi, jeśli znów zniknę na miesiąc lub dwa, w porywach do roku. 
 Byłem dzieckiem, gdy mój ojciec po raz pierwszy posadził mnie w łodzi i powiedział, że zabierze mnie w miejsce, do którego będę wracał nieustannie. Nie mylił się. Chociaż przyznam, żę początkowo nie widziałem niczego szczególnego w ogromnej ilości wody zlewającej się z horyzontem; mewach, które zataczały wokół nas wymyślne spirale. Nie mogłem pojąć, co tak urzeka mojego ojca w tej próżni, szczególnie gdy zatrzymywaliśmy naszą łódź, a on zamykał oczy i potrafił siedzieć w bezruchu nawet kilka godzin. Mogłem jedynie zauważyć lekkie drganie jego prawej powieki i ciągłą, zmieniającą się mimikę twarzy. Był wtedy we własnym, odnalezionym przez siebie raju. Chciałem poczuć się tak jak on; pragnąłem odszukać samego siebie w tej toni, w tych cichych odgłosach świata. 
 Dziś wiem, dlaczego tak bardzo chciał mnie zarazić miłością do tego miejsca. Z upływem lat sam zacząłem wypływać w morze i szukać tych wszystkich spraw oraz wartości, które zagubiłem po drodze. Czułem się tam tak dobrze. Moje myśli wracały na właściwe tory, świat odzyskiwał swoje barwy, a ja znów wierzyłem, że jeszcze Ją zobaczę. Pewnie przykułem Twoją uwagę tym jednym słowem: Ją. Ale pozwól, że o Niej opowiem Ci następnym razem. Zaczekasz?
"Z pamiętnika nocnego żeglarza"

czwartek, 15 grudnia 2016

ZOSTAŃ, JEŚLI KOCHASZ.

 Dziś chciałabym zagłębić się z Wami w magiczny świat literatury. W czasie, gdy za oknem delikatnie pruszy śnieg, nie pozostaje nic innego, jak tylko wziąć nowy łup książkowy i zanurzyć się z gorącą herbatą pod kocem, odcinając się od tej zimnej rzeczywistości.


 "Zostań, jeśli kochasz"- jedna z najchętniej kupowanych książek w roku 2014, która nadal zyskuje nowych zwolenników. Co prawda, sama sięgnęłam po nią długo po premierze, jednak nie miało to większego wpływu na efekt końcowy po przeczytaniu. Zazwyczaj jeśli mam do czynienia z książką, która doczekała się ekranizacji filmowej, staram się najpierw ją przeczytać, by poznać realne fakty i najmniejsze szczegóły. W tym przypadku było jednak odwrotnie. Uważam, że niektóre filmy zbyt mocno zmieniają fabułę, co zdecydowanie może wpłynąć na zmysły kinomaniaków, a co za tym idzie, może to doprowadzić do błędnej oceny także samej książki. Nie zmienia to jednak faktu, że niektóre ekranizacje przedstawiają książkową akcję w sposób, któremu nie można nic zarzucić. Przykładem tego może być "Pamiętnik" Nicholasa Sparksa. Ale o tym następnym razem...
 Gayle Forman stworzyła ciekawą historię, która z pewnością poruszy serca nastolatek, gdyż cała fabuła dotyczy historii miłosnej, przeplatanej spawami rodzinnymi i nadchodzącą ŚMIERCIĄ. 
 Oglądając wcześniej film, miałam już zarys tego, co spotka mnie w tych ponad dwustu stronach. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że z pewnością treść na papierze wywoła większe emocje. 
 A teraz przejdźmy do sedna.
 Cała historia dotyczy młodej i zdolnej dziewczyny o imieniu Mia. Wychowała się w rodzinie muzycznej, co wpłynęło na jej gusty, gdyż sama także zaczyna odnajdywać siebie w świecie muzyki. Jej celem jest osiągnięcie perfekcji w grze na wiolonczeli. I to różni ją od jej rodziców, których fascynowała bardziej scena rockowa, niż piękne komozycje Beethovena. Zakochuje się także z wzajemnością w liderze tamtejszej grupy muzycznej. Mogłoby się wydawać, że jej życie jest istną sielanką, aż do momentu gdy.... musi wybrać pomiędzy śmiercią, a życiem. 


 Praktycznie cała książka dotyczy faktów z jej przeszłości, które mają ją przekonać do pozostania na ziemi. Nie pozostało jej tak naprawdę nic, co mogłoby sprawić, że życie ziemskie nabierze jeszcze barw. 
 Rodzice,  a także brat dziewczyny, giną w wypadku samochodowym, z którego "cało" wychodzi tylko Mia. Toczy ona jednak walkę z samą sobą, o której nikt inny nie ma pojęcia. Znajduje się w szpitalu, gdzie jest pogrążona w śpiączce i tylko ona sama wie, jak ogromny dramat zaczyna obejmować całe jej życie. Jest niejako zawieszona pomiędzy ziemią, a niebem. Musi podjąć jeszcze tylko jedną decyzję... Zostać, czy odejść.
 Książkę czyta się bardzo szybko, ze względu na akcję, która mocno wciąga. Przedstawiona w niej historia mogłaby zostać uznana za bardzo realną. Zdecydowanie się nie zawiodłam. Może nie wszystkich zachwyci, jednakże fani wątków romantycznych będą zadowoleni. Z pewnością ożywi ona zimne wieczory. Zachęcam także do obejrzenia filmu! 
A tu kilka cytatów! 

"Uświadamiam sobie nagle, że umieranie jest proste. To życie jest trudne."

"Czasem człowiek dokonuje w życiu wyboru, a czasem to wybór stwarza człowieka."

"Rodzimy się w jeden dzień. Umieramy w jeden dzień. W jeden dzień możemy się zmienić. I w jeden dzień możemy się zakochać. Wszystko może się zdarzyć w ciągu zaledwie jednego dnia."

"Każdy związek jest trudny. Tak jak w muzyce, czasem zdarza się harmonia, a kiedy indziej kakofonia."

"Bywa, że zdajemy sobie sprawę z istnienia jakiejś rzeczy, dopiero kiedy jej zabraknie-dzięki pustej przestrzeni, jaką po sobie pozostawiła." 


Resztę pozostawiam Wam! Miłego dnia! 

piątek, 14 października 2016

Jestem. Wróciłem. Czy mnie wpuścisz?

 Gdy byłem mały, lubiłem siadać na trawie, gdzieś z dala od świata, ludzi i całej tej kokieteryjnej fałszywości, która mnie otaczała. Podpierając się dłońmi spoglądałem w niebo. Czyste, błękitne, niekiedy złowrogie i ciemne. Chmury to zjawiały się, to znikały przybierając kształty o których istnieniu nawet nie miałem pojęcia. Lubiłem je. Lubiłem patrzeć, jak przeobrażały się z grubego misia w męską dłoń. Zdarzało mi się widzieć twarze- dziwne, zdeformowane, odległe, a zarazem bliskie. Nazbyt często widziałem w jednej z nich twarz mojej mamy. Odwracałem wtedy szybko wzrok, bo ból nie potrafił zniknąć z mojego wnętrza, przeistaczał się i czaił na mnie.
Brakowało mi jej. Szczególnie wtedy, gdy nie potrafiłem przyszyć sobie guzika do spodni lub gdy pierwszy raz, mając 6 lat, zakochałem się w dziewczynie z którą nad morzem zbierałem muszelki. Nie potrafiłem się przełamać i powiedzieć o takich sprawach ojcu, mimo że był dla mnie największym wsparciem, wzorem i opoką. W pamięci widzę tylko znikome ułamki jej obecności w moim życiu.  Nie pamiętam jej zbyt dobrze, dlatego że byłem dzieckiem, gdy umarła. Ale zdjęcia ojca w starym albumie, schowanym głęboko pod łóżkiem wystarczą, bym mógł powiedzieć jedno: moja mama była najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem.Nie tylko na zewnątrz, ale także i wewnątrz. Ojciec zadbał, bym nigdy o niej nie zapomniał. Codziennie przed snem snuł opowieści, opowiadając o niej, o tym jak się poznali, jak wielkie miała serce, nawet dla tych, którzy ją skrzywdzili. Widziałem łzy w jego oczach. Wystarczyło, że wypowiedział jej imię,a  głos zaczynał mu już delikatnie drżeć. Nie zapomnę nigdy, jak pewnego dnia wróciłem do domu szybciej, po skończonej pracy w porcie. Chyba mnie nie usłyszał, gdy otwierałem drzwi. Cicho zbliżyłem się do drzwi jego pokoju, a obraz który zobaczyłem już nigdy nie zniknie z mojej świadomości. Był 15 marca, a więc rocznica śmierci mamy. Leżał na łóżku, skulony, w piżamie. I łkał. Cicho, lecz bardzo głęboko. Po twarzy strumieniem spływały mu łzy. Ściskał coś mocno w dłoniach, lecz początkowo nie mogłem dojrzeć, co to takiego. Mężczyzna, którego codziennie widziałem w otoczeniu ciężkiej pracy, któremu trudno było mnie niekiedy przytulić, który radził sobie z wszelkimi przeciwnościami losu- płakał. Podszedłem bliżej i dopiero wtedy zauważyłem, co tak bardzo chciał zagarnąć tylko dla siebie. Było to zdjęcie mamy. Pochodziło jeszcze z czasów, gdy miała zaledwie 20 lat, a już wtedy przykuwała wzrok każdego mężczyzny, którego mijała. Miała długie, brązowe, kręcone włosy, które sięgały jej aż do pasa. Zielone oczy i pełne usta. Jej kości policzkowe nadawały twarzy niepotwarzalny, ciepły wyraz. Była piękna. Ująłem go za dłoń i mocno przytuliłem, a on szeptał tylko cicho"Kate, moja słodka Kate". Nie wytrzymałem w tamtym momencie i nagle poczułem ciepły strumień na policzkach. Był bezbronny w obliczu straty. Zrresztą tak jak ja. Los odebrał mi kogoś, kto miał być w moim życiu, kto miał mnie pocieszać, gdyby jakaś dziewczyna złamała mi serce; los odebrał mi miłość, z której zostałem stworzony.
Dlatego tak często konteplowałem pod gołym niebem, mając nadzieję zobaczyć jej twarz, by chwilę później odwrócić wzrok. Ludzie niekiedy patrzyli na mnie, jak leżę wśród traw, kwiatów i mówię sam do siebie. Mówili wtedy "Głupiec". Ale to ja mówiłem o nich "Głupcy".  Głupcy bez marzeń, uczuć, bez strat.
"Z pamiętnika nocnego żeglarza"


poniedziałek, 4 lipca 2016

Bo tak działa mechanizm miłości. Miłość buduje. Po tym ją poznasz.

 Tak dawno mnie tu nie było. Miesiąc, dwa? Nie, znacznie dłużej. Nie będę tu tłumaczyć, dlaczego tak się stało oraz czym było to spowodowane. Nic nadzwyczajnego. Szkoła, baaardzo dużo nauki, mało czasu wolnego. I tak mijał dzień za dniem, a coś z tyłu głowy podpowiadało mi, że należałoby  tu coś napisać. Po tak długim czasie w końcu piszę.
 Siedzę w ciszy i słyszę, jak świerszcze z wielkim zaangażowaniem wyśpiewują swoją rutynową pieśń. Ostatnio naszła mnie nawet taka refleksja. Leżę sobie w łożku i nagle zaczynam je słyszeć. I myślę: kurcze, co one tak naprawdę "mówią"? Czy to rzeczywiście śpiew? A może rozmowa? Każdy ma swój sposób przekazania emocji. Może właśnie tak wygląda ich?
 W ciszy tak wiele można usłyszeć, To, co na co dzień, w ciągłym biegu, chaosie, krzątaninie nie wywołuje w nas żadnych emocji, w ciszy staje się interesujące. Pobudza nasze komórki nerwowe, które zaczynają przekazywać coraz więcej impulsów. Czy jednak cisza sprawia, że wcześniej niedostrzegane słowa trafią do serc z mocnym przekazem? Myślę, że nie zawsze. Tak często słuchamy, a nie słyszymy.
 Jednak to ona niejednokrotnie przyczynia się do pokonywania granic, łamania barier czy też wkraczania w całkiem nową, inną sferę życia. Aby odnaleźć samego siebie musisz wsłuchać się w ciszę. Twoją wewnętrzną, jedyną i niepowtarzalną ciszę. Ona jest w Tobie, uwierz mi. Tylko Ty sam ciągle ją zagłuszasz. Niestety tak brzmi jeden z największych paradoksów: wsłuchując się w wewnętrzną, osobistą ciszę można usłyszeć zbyt wiele; można usłyszeć coś, przed czym uciekasz; coś, co spędza Ci sen z powiek; coś, czego się boisz. Jednak warto. Naprawdę.
 Zmiany w nas samych, w naszym środowisku nie muszą być wcale takie złe. Gdy zdajemy sobie sprawę, że coś się zmienia, wymyka nam się z rąk, tracimy nad tym kontrolę, wpadamy w panikę, bo w głowie mamy tylko jedną myśl: nic już nie będzie takie, jak wcześniej. Ale człowiek jest podróżnikiem. Nieustannym i wiecznym. Zmiany w naszym życiu, to coś, bez czego nie bylibyśmy w stanie funkcjonować.
 Chociaż nadal poszukuję samej siebie z tego miejsca,w  którym jestem mogę powiedzieć tylko tyle: pozwoliłam ciszy, aby w pełni zawładnęła moim umysłem, sercem i duszą. To ona dokonała zmian we mnie. To ona przebiła się przez moje wewnętrzne mury. I nie powiem. Nieźle namieszała. Ale dziś jej dziękuję. Zgodziłam się na zmiany. I dziś nie żałuję, że przełamałam samą siebie. A wiesz dlaczego? Od ponad dwóch lat jestem najszczęśliwszą osobą na tej kuli ziemskiej. Mam wszystko. Dosłownie.  Dzięki wewnętrznej ciszy i zmianom.
 Nie bój się zaryzykować. Nie bój się pójść na całość. Nie bój się zmian. Nie bój się samego siebie.





niedziela, 27 marca 2016

THE RIGHT TIME

Gdy budzę się rano i widzę wpadające do pokoju promienie słońca, czuję, że ten najbardziej szary okres w ciągu roku jest już za nami. I zapewne odezwą się tu głosy zwolenników zimy, którzy nie wyobrażają sobie życia bez płatków śniegu i całej tej 'magicznej' aury. Mimo świąt, ferii i wielu miłych chwil, zima kojarzy mi się z pewnym zatrzymaniem. Tutaj wszystko zmierza ku końcowi.
A wiosna? Wnosi tyle ciepła i świeżości. Czas na porządki kochani! Nie tylko te w szafie. Przede wszystkim pora posprzątać w nas samych. 
Ostatnio moje spojrzenie na wiele spraw bardzo się zmieniło. Wydaje mi się, że nawet dość pozytywnie.
Zatrzymaj się teraz na chwilę gdziekolwiek jesteś. I pomyśl, że masz wszystko, by osiągnąć każdy wymarzony cel. Nie potrzeba Ci pochwał ze strony obcych ludzi. Jesteś silny/a sam/a w sobie. Musisz jedynie w to uwierzyć. 
Wyciągasz dłoń po coś, co nieustannie zaprząta Ci myśli. Poczułeś/aś już nawet delikatne muśnięcie radości, która pojawia się zawsze, gdy coś nam się w życiu udaje. I nagle się cofasz. Uciekasz. Dlaczego to robisz? Czy naprawdę myślisz, że opinia innych jest tak ważna? To Twoje życie, Twoje wybory i Twoje marzenia. Nie trać ich tylko dlatego, że ktoś powiedział Ci, jak bardzo się do tego nie nadajesz. A ja mówię Ci, że się nadajesz! 
A więc po pierwsze: przestań przejmować się opinią ludzi.
Nie mówię oczywiście o tym, że masz całkowicie się na nich zamknąć. Przyjmuj komplementy z uśmiechem na twarzy. Następnym razem, gdy ktoś powie Ci, że ładnie dziś wyglądasz, nie mów: "No coś Ty... Chyba coś Ci się pomyliło. Czego chcesz tym razem?" To, że Ty widzisz w sobie jakieś niedociągnięcia, masz kompleksy, nie oznacza, że dla kogoś będzie to istotne. Uwierz mi, że w tych czasach ludzie są tak pochłonięci własnym ego, że nawet nie zauważą, że masz niedoskonałą cerę, odstające uszy lub duży nos. Najbliżsi będą Cię kochać takim, jakim jesteś. 
A co z krytyką? Uważam, że ją również trzeba przyjąć do siebie, ale z pewnym dystansem. Jeśli Twój chłopak, dziewczyna czy ktoś równie bliski zwróci Ci na coś uwagę, może coś wytknie, a robi to tylko dlatego, bo chce Twojego dobra, to sprawa jest jasna. Przemyśl słowa, które usłyszałeś/aś i postaraj się zmienić to, co jest nie tak. Oczywiście na lepsze. Natomiast jeśli krytykuje Cię ktoś, kto tak naprawdę nic o Tobie nie wie i nie jest nawet w stanie powiedzieć, jaki jest Twój ulubiony kolor lub piosenka, powiedz STOP. Te niepotrzebne słowa jedynie będą zaprzątać Ci myśli i prawdopodobnie jeszcze bardziej Cię zdołują. A przecież nie na tym nam zależy.
Po drugie: szukaj inspiracji!
Wszędzie, gdzie to możliwe. W książkach, pośród ludzi, w ulubionym miejscu, wszędzie tam gdzie czujesz się dobrze. Każdy z nas potrzebuje się rozwijać i czuć, że nie stoimy wciąż w tym samym miejscu.
Po trzecie: częściej się uśmiechaj! Czy zdajesz sobie sprawę jak ogromną moc ma Twój uśmiech? To jeden z Twoich największych skarbów. A najlepsze jest to, żę w niesamowity sposób potrafi przełamać każdy lód. W nas samych i tych, których spotykasz.
Po czwarte: zrób coś dla siebie!
Zacznij spędzać czas tak, abyś na koniec dnia mógł/ mogła szczerze przyznać, że ten dzień był udany. Może częściej spotykaj się ze znajomymi, więcej czytaj, spełniaj się, ćwicz.
Dlatego kochani porządki czas zacząć!
Dajcie znać, jak to jest z Wami. Czy wiosna również jest dla Was takim okresem "wyrzucania tego, co zbędne?"



Życzę wszystkim miłej niedzieli!


niedziela, 21 lutego 2016

Chciałbym Cię bliżej poznać. Piękno zawsze mnie onieśmielało.

I w cichym przywitaniu,
głośnym odejściu,
monochromatycznym zatrzymaniu
daj mi poznać siebie, jak gdyby wszystko działo się po raz pierwszy.
Każda mała iskierka jest w stanie rozpalić płomień; gorący i wieczny.
Czy pozwolisz mi poparzyć się miłością?
W geście wyciągniętej dłoni jest ukryty najdroższy skarb świata.
 ***
Od dłuższego czasu zastanawiałam się nad jakąś ciekawą serią, którą mogłabym tu umieścić. I pomyślałam o krótkich recenzjach przeczytanych przeze mnie książek. Postaram się jak najmocniej uciec od tych znanych opisów, które możemy znaleźć, szukając czegoś dla siebie. Być może uda mi się zainspirować kogoś z Was, do sięgnięcia po dany tom. W najbliższym czasie pojawi się również coś z pleneru. Także zapraszam do bacznego obserwowania mnie!