niedziela, 23 sierpnia 2015

Wspomnienie, rejestr chwil. Nic więcej.

  Za każdym razem, gdy tam powracam, wiem, że coś, że ktoś. Czeka. I nie znika. To wspaniałe uczucie, gdy bez wzlędu na to, ile razu odwracasz się plecami do miłości ona jest i wyciąga ramiona w twoją stronę. Nie znika; trwa w dziwnej i niezrozumiałej dla mnie formie. Prawdziwa miłość nie gaśnie, nie rozpuszcza się pod wpływem tęsknoty, bólu i żalu. Właśnie wtedy staje się silniejsza. I nie zburzysz jej. Nie chcesz tego. I nie chodzi o to, że stracisz siebie z tym nowym obliczem, bo przecież to akurat robisz nieustannie. Masz do stracenia setki, miliony chwil. Strata wcześniej czy później pociąga za sobą zapomnienie. Zapomnieć jest łatwo. O wiele trudniej jest się nauczyć żyć z zapomnieniem. Utrata pozostaje na zawsze.
                                                                             ***
  Chciałabym Ci dziś opowiedzieć, co się stało, gdy istniejąc, nie istniałeś. Jak nazwać obecną nieobecność, formę bytu w jakiej tkwię razem z Tobą? Samo zniknięcie nie boli, nie może boleć. Wyobraź sobie, że będąc sześcioletnim brzdącem, w za dużym niebieskim kombinezonie, ze słomianym kapeluszem na głowie bawiłeś się w pobliskim parku. Ale nie byłeś sam. Miałeś przy sobie tego ukochanego, pluszowego pieska, który obok Ciebie codziennie zasypia; któremu codziennie na powitanie, każdego kolejnego dnia dajesz słodkiego buziaka w miękki policzek; którego przytulasz nawet wtedy, gdy świat Cię odrzuca lub gdy Ty odrzucasz świat. I nagle ten nieodłączny kompan codziennej rutyny znika. Jako mały osobnik tej przestrzeni oceniasz sytuację realistycznie: to tylko zwykły pluszak, jakich jest tysiące w tym czy innym sklepie; najwidoczniej miał zniknąć. I zapominasz. Może tylko częściowo? Jednak ból nie ustępuje i nawet jeśli nie czujesz go pod najdelikatniejszym dotykiem on jest i nie zniknie. Czeka tylko na Twoją zgodę zaistnienia. Samo zniknięcie nie boli; natomiast boli świadomość posiadania czegoś, co się niedwracalnie utraciło.
                                                                            ***
  Gdy robi się zbyt melancholijnie, staram się chociaż na chwilę wyłączyć, bo im więcej myślę, tym bardziej odsuwam się od tego, co realne. Pewien ktoś już doskonale o tym wie.
  Kolejny leniwy dzień. Czas na coś bardziej kreatywnego!

                                                                            ***
  "Czasami, kiedy koniec jest bolesny, wspomnienie nie odpowiada prawdzie o szczęściu. Czy o  szczęściu może być mowa tylko wtedy, kiedy jest wieczne? I boleśnie może się skończyć tylko to, co było bolesne, bolesne bólem nieświadomym albo niezauważonym? Ale co może być bardziej nieświadome niż niezauważony ból?" ~ Bernhard Schlink








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz