***
Chciałabym Ci dziś opowiedzieć, co się stało, gdy istniejąc, nie istniałeś. Jak nazwać obecną nieobecność, formę bytu w jakiej tkwię razem z Tobą? Samo zniknięcie nie boli, nie może boleć. Wyobraź sobie, że będąc sześcioletnim brzdącem, w za dużym niebieskim kombinezonie, ze słomianym kapeluszem na głowie bawiłeś się w pobliskim parku. Ale nie byłeś sam. Miałeś przy sobie tego ukochanego, pluszowego pieska, który obok Ciebie codziennie zasypia; któremu codziennie na powitanie, każdego kolejnego dnia dajesz słodkiego buziaka w miękki policzek; którego przytulasz nawet wtedy, gdy świat Cię odrzuca lub gdy Ty odrzucasz świat. I nagle ten nieodłączny kompan codziennej rutyny znika. Jako mały osobnik tej przestrzeni oceniasz sytuację realistycznie: to tylko zwykły pluszak, jakich jest tysiące w tym czy innym sklepie; najwidoczniej miał zniknąć. I zapominasz. Może tylko częściowo? Jednak ból nie ustępuje i nawet jeśli nie czujesz go pod najdelikatniejszym dotykiem on jest i nie zniknie. Czeka tylko na Twoją zgodę zaistnienia. Samo zniknięcie nie boli; natomiast boli świadomość posiadania czegoś, co się niedwracalnie utraciło.
***
Gdy robi się zbyt melancholijnie, staram się chociaż na chwilę wyłączyć, bo im więcej myślę, tym bardziej odsuwam się od tego, co realne. Pewien ktoś już doskonale o tym wie.
Kolejny leniwy dzień. Czas na coś bardziej kreatywnego!
***
"Czasami, kiedy koniec jest bolesny, wspomnienie nie odpowiada prawdzie o szczęściu. Czy o szczęściu może być mowa tylko wtedy, kiedy jest wieczne? I boleśnie może się skończyć tylko to, co było bolesne, bolesne bólem nieświadomym albo niezauważonym? Ale co może być bardziej nieświadome niż niezauważony ból?" ~ Bernhard Schlink
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz