poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Porozmawiajmy o pewnym Panu, który miłość ukrył między wersami.

  Z kubkiem mrożonej kawy i głową pełną myśli zatrzymuję się na chwilę, aby w pełni przekazać to, co według mnie istotne. Chcę Wam dziś opowiedzieć o kimś, kto z pewnością zasłużył na uwagę i podziw; o kimś, kto mnie oczarował i pokazał inny wymiar miłości- tej przelanej na papier. Mowa o Konstantym Ildefonsie Gałczyńskim.
  Gdy pomyślę o tym, jak wielu z nas go nie zna i nigdy o nim nie słyszało, wypełnia mnie smutek. Może wyda wam się to dziwne, ale myślę, że twórczość tego niesamowitego człowieka z pewnością zmieniłaby pogląd niejednego krytyka, poety, a nawet zwykłego człowieka, który ze światem sztuki nie ma nic wspólnego.
  Wystarczy tylko się zatrzymać. Otworzyć tom na przypadkowej stronie. I zacząć czytać.
  Nie obiecuję, że cokolwiek zrozumiesz, bo właśnie na tym polega geniusz Gałczyńskiego i myślę, że każdego poety, który tworzy z sercem i nie nastawia się na pozytywny odbiór czytelników; pisze dla siebie, dla osoby, która stała się jego inspiracją.

 "Więc ja chciałbym Twoje serce ocalić od zapomnienia."

  Gdyby nie dwie spośród jego Pieśni, które kiedyś mimochodem trafiły w moje ręce, pewnie do dziś nie miałabym większego pojęcia na temat tego, kim był Ildefons. Myślę, że nie ma sensu pisać tu kolejnych zdań przepełnionych jego życiorysem, przy których najczęściej każdy z nas odpływa i od razu przewraca stronę. Chcę opowiedzieć o tym, jak kilka słów nakreślonych jego dłonią trafiło we mnie i skłoniło do lepszego poznania.
  Czytając owe wiersze zrozumiałam, że mamy ze sobą coś wspólnego. Być może to sposób wyrażania uczuć w formie, która najczęściej pozostaje niezrozumiała dla otoczenia. Pozostaje jedynie kartka i pióro. To tu zgłębia się istota Ciebie. Pisz, nawet jeśli nie ma szans na to, aby ktokolwiek Cię odszyfrował.

"A ja biję przed Tobą pokłony
zakochany, zazdrosny, spragniony
i nazywam Ciebie srebrną nocą,
srebrną różą z ręki zwisającą."

  Warto zwrócić uwagę na to, jak niewielu jest dziś poetów, którzy w tak bezpośredni sposób potrafią mówić o miłości. On należał do tego wąskiego grona i myślę, że to najbardziej mnie w nim fascynuje. Główną istotą jest fakt, iż Gałczyński pisał o miłości, obierał ją w słowa, ale nigdy nie zamknął jej w klatce bez wyjścia. Kolejna rzecz, która wzbudza we mnie podziw.
  Potrzeba mieć w sobie mnóstwo wrażliwości i odwagi, aby przy pierwszym spotkaniu opisać ukochaną osobę, za pomocą słów, które zbliżają. Natalia była dla Ildefonsa główną inspiracją. Nawet w momentach oddalenia, smutku i samotności; była jego przystanią, do której zawsze powracał.

  Każdy wewnętrzny sztorm i każda wewnętrzna  burza wypełni się spokojem, jeśli tylko wyciągniesz dłoń i pozbędziesz się egoizmu.

Wspólnie przebyte drogi, przedeptane ścieżki; deszcz wiszący nad latarnią.
Listy, rozstania.
Wspólnie rozkrajane chleby, pocałunki.

I ja również chciałabym chmurność twoich oczu, twoje ręcę, twoje serce, blask naszej lampy, wszystkie takie chwile, śnieg na twoich włosach, ten błysk na szybie, trzy łby wronie, na czole twym chmury i ślad mój na drogach ocalić od zapomnienia.
                                                             ***
   459 wspaniałych dni. Dziękuję za ukazanie mi miłości w innym świetle.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz